🌓 Przeczytaj Tekst Dlaczego Uwierzyli W Chrystusa

przeczytaj tekst i odpowiedz na pytania. ubarwienie wiewiorek jest zmienne i zalezy od pory roku oraz miejsca ich wystepowania. w polsce wiewiorki zyjace w gorach sa zazwyczaj szare lub brunatne. te, ktore zamieszkuja pozostala czesc naszego kraju sa rude. pozna jesienia wiewiorki linieja. oznacza to, ze gubia siersc, ale w jejmiejsce odrasta nowa, gestsza, o jasniejszym kolorze.

Witold Głowacki: Człowiek pędzi i pędzi, aż tu nagle Wielkanoc. Moment, w którym czas się zatrzymuje, a nawet cofa o 2000 lat - do wydarzeń na Golgocie. Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Czasem na szczęście zatrzymuje nas w biegu po prostu cykl roku liturgicznego. Czas Wielkiego Postu i Triduum Paschalnego mają swój ściśle określony termin i rytm. Naprawdę nie musimy więc budzić się w ostatniej chwili. Możemy się do tego rytmu przygotować, poniekąd go nawet oswoić. Od lat odbywa się zresztą takie oswajanie świąt - i Wielkiej Nocy, i Bożego Narodzenia - i chyba mimo wszystko potrafimy jakoś otworzyć się na przyjęcie tych wielkich dni. Jest jednak także w naszym życiu drugi, bardziej subiektywny porządek. To nasz osobisty, ludzki rytm. W nim już nie sposób przewidzieć tego, co się zdarzy. Bywa więc, że do zatrzymania się w codziennym pędzie i choćby odrobiny refleksji zmuszają nas okoliczności - to, że spotyka nas samych albo naszych bliskich coś bolesnego. Czasem oba te rytmy zbiegają się ze takiego zdarzyło się dwa lata temu, gdy zmarł Jan Paweł II. Ale i w roku ubiegłym, i także teraz. Rytm Wielkiego Tygodnia i świąt Wielkiej Nocy łączy się dla nas z żałobą po Janie Pawle II. Umieranie Jana Pawła II przypadło w czasie, w którym Kościół przygotowuje się do przeżywania Męki Pańskiej. Doświadczyliśmy żałoby po papieżu bardzo głęboko - i dzięki temu zastanawiamy się także nad tym, co dotyczy nas samych. Zawdzięczamy to po części splotowi tych dwóch porządków - liturgicznego cyklu i naszego osobistego, ludzkiego wszystko rytm liturgii w coraz mniejszym stopniu ma wpływ na współczesną kulturę. Żyjemy bardziej chwilą niż cyklicznym porządkiem świata. Nie wiem, czy nie ulega pan teraz dość popularnym opiniom na temat rzeczywistości, które niekoniecznie są jej diagnozą, za to mogą być próbą jej kształtowania. Wydaje mi się, że wiele wydarzeń w naszym życiu społecznym i religijnym obnaża bezradność takiego poglądu. Naprawdę? Nie tracimy rzeczywistego, świadomego uczestnictwa w święcie? Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Wielki Post był czterdziestodniowym rytuałem. Dziś zauważa się co najwyżej Środę Popielcową i Wielki Tydzień. Owszem, w ciągu ostatnich dwóch, trzech pokoleń bardzo wiele zmieniło się w naszym sposobie przeżywania roku liturgicznego, ale także osobistego życia. Nastąpiły zmiany, które bardzo często są nieodwracalne. Wiele tradycyjnych form religijności osłabło czy wręcz upadło. Cóż, ludzkie życie nabrało niesamowitego przyspieszenia. Mimo to jednak świadomość uczestnictwa w liturgii jest dziś głębsza niż kiedykolwiek. Ludzie nadal potrafią przeżywać mękę Jezusa Chrystusa, nadal potrafią podejmować wielkopostne postanowienia. Cóż, być może część rzeczywistości religijnej ulega przyćmieniu w oczach niektórych ludzi, zwłaszcza tych, którym powodzi się lepiej w sensie ekonomicznym. Oni czasem potrzebują osobistego, może bolesnego doświadczenia, by unaocznić sobie prawdy uczestniczył w tworzeniu polskiej wersji językowej Pasji Mela Gibsona, więc zna się pewnie na takim unaocznianiu. Ten film to swoiste misterium pasyjne oddane nam na początku XXI wieku. Gdybyśmy porównali przebieg średniowiecznego misterium pasyjnego z akcją Pasji Gibsona, dopatrzylibyśmy się bardzo wielu podobieństw. I film Gibsona bowiem, i misterium pasyjne starają się wiernie odtwarzać mękę Chrystusa. Rzecz jasna, dzięki sile filmowego przekazu Gibson miał znacznie większe możliwości realistycznej dobrze? Tego rodzaju przedstawienia mają podwójny wymiar. Po pierwsze, starają się uwiarygodnić historyczny przekaz ewangelii - ukazują zapisaną w niej rzeczywistość, udowadniając jej prawdziwość. Przy tym jednak stwarzają możliwość doświadczenia religijnego. Nie chodzi przecież tylko o odtworzenie męki czy egzekucji - bo samo odtworzenie nie niesie ze sobą głębszych treści. Niemniej jednak sprzyja ono rzeczywistemu przeżyciu głębokiego sensu męki Jezusa Chrystusa. Nie chodzi więc o zwyczajną ciekawość, ale o jeszcze jedną formę budowania szokowa? Czasem człowiekiem musi coś wstrząsnąć, by zdobył się na głębszą refleksję. Męka Chrystusa dla jej świadków była właśnie widokiem wstrząsającym. Dlatego oglądanie w filmie Gibsona scen z Jerozolimy jest ich swoistym zderzeniem z osobistym życiem współczesnego człowieka. To może być bardzo ważne forma uczestnictwa w ewangelicznych wydarzeniach? W pewnym sensie tak. Dzięki przedstawieniom Męki Pańskiej stajemy się świadkami wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat. Oglądając Pasję, zachowujemy się w gruncie rzeczy tak samo jak prawdziwi uczestnicy tych wydarzeń. Nie chcemy patrzeć, odwracamy głowę, rodzi się w nas uczucie gniewu, lęk, chcielibyśmy może wyjść z kina. Tak zapewne reagowali zwykli ludzie, którzy byli świadkami męki się musiało zmienić w człowieku, skoro do uczestnictwa w Męce Pańskiej potrzebuje hiperrealistycznej Pasji Gibsona, a nie wystarcza mu już symboliczna Droga Krzyżowa w kościele. To nie do końca tak. Człowiek głęboko wierzący, który cierpi na własnym ciele albo kiedykolwiek doświadczył cierpienia i przeżywał jego sens, w zasadzie nie potrzebuje ani Pasji, ani Drogi Krzyżowej, by wyobrazić sobie mękę Chrystusa. Bo ten człowiek uczestniczył w misterium Męki Pańskiej, już nie odgrywanym przez aktorów, lecz osobiście przez niego jesteśmy Chrystusami - że przypomnę tytuł innego filmu? To kompletne nieporozumienie. Z całą pewnością nie wszyscy nimi jesteśmy. Właśnie ten tytuł zniechęcił mnie do oglądania filmu Koterskiego. Nawet jeśli to tylko przenośnia, to jednak bardzo ryzykowna i każdy więc niesie swój własny krzyż? Nie każdy. Ten biblizm, czyli powiedzenie zaczerpnięte z ewangelii, które pan zacytował, odnosi się co najwyżej do pewnego niedościgłego ideału. Oczywiście, jak powiedział Chrystus: Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Nie wystarczy więc sam podziw dla Jezusa, ale świadomość tego, że to, co trudne w naszej egzystencji, jest współuczestniczeniem w Krzyżu. Dlatego z punktu widzenia Kościoła byłoby dobrze, gdyby rzeczywiście każdy wierny miał świadomość swego krzyża i sensu własnych cierpień. Ale tak nie jest. Niemniej to powiedzenie dowodzi, jak głęboko w europejskiej, zachodniej kulturze są zakorzenione symbole i motywy związane z Męką Pańską. Możemy mieć do nich bardzo różny stosunek, od zupełnej afirmacji aż po zupełny sprzeciw. Niemniej są one odwiecznie obecne w naszej kulturze. A i sprzeciwy oraz wątpliwości co do nich nie są niczym nowym. Spory, jakie toczymy na ten temat, dziś są czasem tylko powtórzeniem problemów rozważanych na przykład w średniowieczu toczyły się spory dotyczące męki Chrystusa? I to jakie... Nam się dziś wydaje, że to dopiero my - ludzie współcześni - mamy jakieś głębsze wątpliwości czy pytania dotyczące wiary. Tymczasem w średniowieczu nie brakowało buntu wobec śmierci Jezusa, wobec krzyża. Pozwolę sobie przytoczyć średniowieczny spór dotyczący przyczyn, dla których Syn Boży stał się człowiekiem. Nie licząc mniej ważnych teorii, pojawiły się dwie radykalnie odmienne odpowiedzi. Dominikanie twierdzili, że stało się to na skutek grzechu pierworodnego - sam Bóg musiał bowiem ponieść śmierć na krzyżu, by podnieść człowieka z tego grzechu. Stąd też pojęcie felix culpa - szczęśliwej winy, która paradoksalnie dała człowiekowi szansę na odkupienie. Tymczasem franciszkanie preferowali inny pogląd - ich zdaniem Bóg stałby się człowiekiem, niezależnie od grzechu pierworodnego. W tym ujęciu Boża miłość wobec człowieka była tak znaczna, że Bóg postanowił, iż stanie się jednym z nas już w momencie stworzenia. Grzech pierworodny sprawił zaś tyle, że Chrystus wiódł ludzkie życie ze wszystkimi jego ograniczeniami. Odpowiedzi, których udzielano na to pytanie w średniowieczu, są do dziś wielkimi wyzwaniami nie jesteśmy pierwszymi, którzy wątpią i dociekają? Z całą pewnością nie. Wrażliwość współczesnego człowieka uległa pewnemu otępieniu na skutek wielości pomysłów na życie, jakie są mu podawane. Współczesna terapia religijna i duchowa polega więc na tym, by raz jeszcze zadać sobie pytanie o to, co w życiu jeszcze to robić? Współczesny człowiek żyje między dwoma biegunami - jeden z nich wyznaczają nieprawdopodobne możliwości techniczne, jakimi w tej chwili dysponujemy. Drugim biegunem jest jednak nasza wyobraźnia. Cóż, postęp technologiczny znacznie ją wyprzedził. Nasze marzenia w tej chwili zmierzają w stronę, w którą nigdy jeszcze nie zmierzały. Nie marzymy już o podbijaniu kosmosu. Marzeniem za to staje się dzień bez komórki. Marzeniem jest dziś spacer do lasu, spokojny weekend w towarzystwie bliskich. Okazuje się, że te marzenia - jakże prozaiczne - bardzo trudno spełnić. Łatwiej jest nawiązać kontakt z człowiekiem na drugim końcu świata, niż wyłączyć telefon na kilka godzin. Ale to właśnie o tym drugim marzymy. Dlatego stopniowo będziemy zmniejszać tempo naszego życia. I coraz częściej będziemy wciskać wyłącznik. Im szybciej to zrobimy, tym więcej będziemy w stanie rozumieć z naszego życia. Warto umieć zatrzymywać oszalały dziś czas. Właśnie moment świąt i powrót do dni męki Chrystusa może nam w tym pomóc. ks. Waldemar Chrostowski, profesor nauk teologicznych, kierownik Katedry Egzegezy Starego Testamentu na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, kierownik Wydziału Teologii i Egzegezy Biblijnej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, redaktor naczelny kwartalnika teologów polskich Collectanae Theologica. Członek Komisji Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem, przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję

Przeczytaj poniższy tekst Pisma Świętego „Wtedy Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,31-32).
Enzo Bianchi Inne życie ISBN: 978-83-60703-54-0 wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007 5 „Chrystus cierpiał za was i zostawił wam wzór” 1 P 2, 21-25 Umieszczenie tego hymnu chrystologicznego w centrum części parenetycznej przypomina nam prawdę centralną, zbyt często zapominaną, a dotyczącą życia chrześcijańskiego: jeśli nie mamy fundamentu, jakim jest znajomość nauki Chrystusa, nie możemy zachowywać się po chrześcijańsku, w tzw. sposób „moralny”! Idąc dalej: w takiej sytuacji chodzi o znajomość polegającą na poznaniu cierpień Chrystusa związanych z hańbą krzyża, co dzięki wierze może mieć znaczenie zbawcze. To tu znajdujemy wzorzec postać życia chrześcijańskiego, ewangeliczne niestosowanie przemocy: Chrystus cierpiał niesprawiedliwie i każdy chrześcijanin cierpiący niesprawiedliwie może się z Nim utożsamiać! 21 Do tego bowiem zostaliście powołani, ponieważ Chrystus także cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście szli za Nim Jego śladami: 22 On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było oszustwa (Iz 53, 9); 23 znieważony nie odpowiadał zniewagą, cierpiąc, nie groził, ale powierzał się temu, który sądzi sprawiedliwie; 24 On sam poniósł nasze grzechy (Iz 53, 4. 12) w swoim ciele na drzewo krzyża, abyśmy umarli dla grzechu a żyli dla sprawiedliwości; 25 Jego rany was uleczyły (Iz 53, 5). Błądziliście bowiem jak owce (Iz 53, 6), Ale teraz powróciliście do pasterza i biskupa dusz waszych. Męka Chrystusa wzorem dla prześladowanych chrześcijan Piotr umieszcza tu kontemplowanie Chrystusa, „sługi JHWH”, 'eved Adonaj, Tego, który „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 7), uważając ją za prawdziwy fundament posłuszeństwa chrześcijan. W sercu Piotrowej parenezy stwierdzamy, że Chrystus ukazał wzór, a chrześcijanie, będąc ofiarami prześladowań, mogą i powinni brać z Niego przykład; On pierwszy stał się ofiarą władców tego świata. Wyrażając to inaczej: od chrześcijan wymaga się, by stanęli wśród ofiar, godząc się z cierpieniem i cierpliwie czekając, aby w ten sposób utożsamić się z Chrystusem, barankiem ofiarnym, który podczas swego ziemskiego życia okazywał się sługą wszystkich. W historii nie można pozostać neutralnym: albo jest się ofiarą, albo prześladowcą, tertium non datur! Dlatego chrześcijanom potrzebne jest to upodobnienie do ich Pana, który znalazł się po stronie ofiar: On doświadczył cierpienia, został skazany i ukrzyżowany, zaliczony do złoczyńców, znosił nienawiść, jaką tylko może żywić władza polityczna i religijna wobec człowieka, nad którym króluje jedynie Bóg. To ludzka necessitas wpisana w historię: ubogi, sprawiedliwy przeszkadza, winien być usunięty, ponieważ jest zawadą dla logiki i działań ludzi niegodziwych. Jego życie, znajdujące się pod znakiem synostwa i zależności od Boga, jest dla nich potępieniem, nieznośną obecnością (w związku z tym należałoby przeczytać stwierdzenia z Mdr 2, 10-20). W tym miejscu listu pojawia się wielki hymn do Chrystusa, sługi cierpiącego. To bardzo piękny tekst, wzorowy ze względu na swoją starotestamentalną hermeneutykę, jak też realistyczną parenezę skierowaną do chrześcijan. Godne uwagi jest jego znaczenie chrystologiczne; i należy podkreślić, że jest to chrystologia nosząca cechy refleksji starożytnej, nacechowanej mocnym wpływem judaistycznym: obrazy Chrystusa jako „sługi” (por. Dz 3, 4, i „sprawiedliwego” (por. Łk 23, 47; Dz 3, 14; 7, 52) przywołują Stary Testament, zwłaszcza tzw. czwartą pieśń o Słudze Pańskim (Iz 52, 13—53, 12 ), w której Piotr — czy autor hymnu włączonego później przez Piotra do jego listu — znajduje inspirację, cytując z niej nawet wprost pewne stwierdzenia. W tym hymnie można także dostrzec pewne znamię Piotrowe, co widać w związkach z mowami apostoła zawartymi w Dziejach (por. Dz 1, 16-22; 2, 14-41; 3, 11-26; 10, 34-43; 11, 1-18; 15, 6-12). Zanim zaczniemy bliższą analizę 1 P 2, 21-25, najpierw jeszcze uwaga o charakterze literackim. Tekst został zbudowany na wzór figury retorycznej zwanej chiazmem, polegającej na przestawieniu kolejności składników gramatycznych sąsiednich zdań: a) Chrystus cierpiał za was (w. 21) b1) Chrystus poniósł grzechy (w. 24) b) Chrystus grzechu nie popełnił a1) Wy zostaliście uleczeni (w. 22) (w. 25) Widać, że między nimi został zamieszczony, a zatem podkreślony w. 23: „Chrystus znieważony nie odpowiadał zniewagą, cierpiąc, nie groził, ale powierzał się Temu, który sądzi sprawiedliwie”, czyli serce przekazu, stwierdzenie, które miało zapaść w umysły adresatów listu, by umocnić ich wiarę. Śladami Chrystusa Hymn poprzedza krótkie wprowadzenie (1 P 2, 21a) zawierające pytanie i ukazujące jego źródło, stanowiące zarazem klucz do lektury: do czego powołany jest chrześcijanin? Odpowiedzią Piotra jest: „Aby był jak Chrystus”, to znaczy przyjął Jego rysy; czyli mówiąc prościej: pierwszym zadaniem chrześcijanina jest żyć tak jak żył Jezus Chrystus i czynić aktualnym bycie sługą. W Chrystusie objawiły się i słowo, i wola Boga, ponieważ w Nim ukazuje się powołanie ucznia — skoro Chrystus objawił się jako „sługa JHWH”, również i on ma być sługą. Przyjmując tę rolę, chrześcijanin może się czuć prawdziwie wolny, ponieważ króluje nad nim jedynie Bóg! Jest to jednak wolność uzyskana za wysoką cenę: wolność chrześcijanina, paradoksalnie, jest tym większa, im bardziej jest on udręczony; Kościół ma wolność tym większą, im bardziej odczuwa sprzeciw, pozbawiany jest praw, ponieważ właśnie wtedy, bardziej niż kiedykolwiek, chrześcijanin i Kościół są obrazem 'eved Adonaj. Po tym incipicie przychodzi pierwsze stwierdzenie: „Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2, 21b). Piotr rozpoczyna hymn, podkreślając, że w nim znajduje się przeznaczenie cierpienia Chrystusa: „za was”, za ludzi. Należy zauważyć, że został tu zapisany jeden z najdawniejszych artykułów wiary wspólnoty chrześcijańskiej — „Chrystus umarł za nas, za nasze grzechy” (por. 1 Kor 15, 3) — a akcent spoczywa na wymiarze cierpienia wyróżniającego chrześcijan, do których list jest skierowany. Chrystus, poprzez swą uległość jako „sługa JHWH”, dał więc przykład, by chrześcijanie podążali Jego śladami. Chrystus jest zatem „wzorem” dla wszystkich wierzących i dla wyrażenia tej prawdy Piotr posługuje się obrazem bardzo bezpośrednim i konkretnym, używając ścisłego, szkolnego terminu hypogrammós, oznaczającego wzór pisma, ślad, który uczeń winien skopiować. W ten sam sposób Chrystus staje się wzorem, przykładem, który należy naśladować, paradygmatem, ponieważ w pewnym stopniu chrześcijanin pisze na nowo życie Chrystusa w swoim ciele i w ten sposób idzie za Nim Jego śladami. Nie jest to powtarzanie i naśladowanie poszczególnych aspektów Jego życia, ale przemierzenie całej drogi, którą wytyczył, pójście Jego śladami, za każdym razem w swoim życiu i poprzez nie, poprzez własne powołanie, z uwzględnieniem swojego miejsca w świecie. Oto, do czego powołany został chrześcijanin — do tego i niczego innego; powołanie to dotyczy wszystkich, bez wyjątku. Piotr naucza, że taki jest los ubogiego chrześcijanina, gdy idzie śladami ubogiego „sługi JHWH”, Chrystusa, co trafnie podkreśla użycie słowa (ep)akolouthéo, „iść za kimś, z tyłu”, typowego dla ewangelicznych opowieści o powołaniu (por. Mt 4, 19-22; 8, 19-22; 9, 9; Mk 1, 16-20; 2, 13-14; Łk 5, 9, 57-62; J 1, 43-44); nowością jest umiejętność rozróżnienia „pod inną postacią” (Mk 16, 12) śladów przejścia Chrystusa, kochając Go, mimo że się Go nie widzi (por. 1 P 1, 8)... Sam Jezus wielokrotnie ukazał się swoim uczniom jako sługa, pozostawiając im nawet paradygmatyczny czyn, jakim było obmycie nóg, czynność zwykle wykonywana przez niewolników „Wy nazywacie Mnie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 13- -15). W tym samym sensie należy przypomnieć słowa Jezusa przytoczone w Łk 22, 27, także tu w kontekście Ostatniej Wieczerzy: „Ja jestem pośród was jako ten, kto służy”. Znaczące jest to, że to Piotr tak mocno podkreśla tę służebną funkcję Chrystusa, to że jest On sługą, bo to przecież on sprzeciwił się Jezusowi w chwili obmywania nóg (por. J 13, i stanowczo buntował się, słysząc zapowiedzi męki Pana (por. Mk 8, 32-33 i par.). Piotr zrozumiał zapewne wreszcie słowa Nauczyciela: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później” (J 13, 7), i to do tego stopnia, że uznał, iż rozumienie Chrystusa jako sługi jest zasadniczym elementem, który należy przekazać chrześcijanom. Tak, teraz do każdego ucznia Jezusa kierowane są słowa, które usłyszał sam Piotr: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze mną” (J 13, 8)! Chrystus, „sługa JHWH” W ww. 22-25 hymnu autor rozważa mękę Chrystusa w sposób bardziej bezpośredni i dokonuje tego, aktualizując przekaz Iz 52, 13—53, 12, jak pokazuje bezpośrednie cytowanie wersetów tej strony proroka, a jeszcze bardziej ogólnie cała gęsta siatka odniesień do niej. Jezus jest ukazany jako nieskazitelny „sługa JHWH”, który grzechu nie popełnił i w którego ustach nie było oszustwa, jako Baranek niemy (por. Iz 53, 7), który potrafił w ciszy znieść swą sprawę i przekazać ją w ręce Boga (por. Jr 11, 20). Stwierdzenia te zawierają wspomnienie męki Chrystusa, udokumentowanej zwłaszcza przez tradycję wspólnoty jerozolimskiej, którą odnajdujemy w Ewangelii Marka. Narracja historyczna i teksty zaczerpnięte z Pisma splatają się i przenikają tak mocno, że stanowią w oczach czytelnika bardzo intensywną medytację męki Chrystusa: w tym człowieku nie ma żadnej przemocy, żadnej chęci zemsty czy karania, ale jednocześnie nie ma w nim śladu rezygnacji czy porzucenia misji, jest pełna i ufna determinacja kogoś, kto oddaje swoje życie w ręce Ojca! Prawdopodobnie Jezus sam interpretował swój nieuchronny koniec w świetle czwartej Izajaszowej „pieśni o słudze”. Świadczy o tym fakt, że w Łk 22, 37 odnosi do siebie treść wyroczni z Iz 53, 12 jako głęboką hermeneutykę swej męki: „To, co jest napisane, musi się spełnić na Mnie: Zaliczony został do złoczyńców”. Zarazem wydaje się oczywiste, że dla pogodzenia się ze skandalem męki i śmierci Mesjasza także pierwotna wspólnota chrześcijańska odczuwała potrzebę odwołania się do postaci „sługi JHWH”. Podkreślam ten element, ponieważ sprawą zasadniczą wydaje mi się odzyskanie świadomości skandalu, jaki stanowiła gwałtowna i haniebna śmierć Mesjasza dla żydów współczesnych Jezusowi, do których należy zaliczyć także Jego uczniów, pierwszych chrześcijan. W sumie te wersy hymnu mówią o tym, że postać „sługi JHWH” stanowiła kryterium interpretacji męki Jezusa, a z drugiej strony o tym, że znalazła ona swe całkowite urzeczywistnienie w Jezusie. Dobrze ukazuje to także epizod z Filipem i etiopskim eunuchem, opowiedziany w Dz 8, 26-40: kiedy Etiopczyk prosi Filipa o wyjaśnienie fragmentu Pisma, który właśnie czytał, czyli Iz 53, 7-8, to odpowiedź ucznia jest egzegezą dokonaną w świetle wydarzenia Chrystusa. Ofiara zadośćuczynienia pośród zgorszenia krzyżem Jeśli w 1 P 2, 22-23 znajdujemy wspomnienie misterium męki Jezusa, to w 1 P 2, 24-25 uwaga przesuwa się na objawienie jej znaczenia: kondycja Jezusa jako kogoś, kto jest Christus patiens, ma wartość zbawczą, Jego cierpienie nabiera wartości ekspiacji. Wyrażenie „Chrystus poniósł nasze grzechy w swoim ciele” (1 P 2, 24), równoległe do „Chrystus cierpiał za was” (1 P 2, 21) uwydatnia sens śmierci Jezusa: Jego śmierć była ofiarą przebłagalną (por. Mt 26, 28: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów”). Czasownik anaphéro, „nieść” (użyty już w 1 P 2, 5), związany jest z kultem i oznacza dokonywany przez kapłanów akt niesienia ofiary na ołtarz (por. Kpł 14, 20 Septuaginta) dla zgładzenia grzechów ludu (por. Hbr 7, 27; 9, 28). Jezus zaniósł na ołtarz swoje ciało jako ofiarę, ale wraz z nim grzechy ludzi, które wziął na siebie (por. Iz 53, 11-12). Dokonało się to pośród hańby „drewna” (xýlon); termin ten przywołuje przekleństwo z Pwt 21, 22-23: „Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegającą karze śmierci, zostanie stracony i powiesisz go na drzewie/drewnie, trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tegoż dnia musisz go pogrzebać, bo wiszący jest przeklęty przez Boga”. To Paweł podejmie ten temat w Ga 3, 13: „Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił — stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie (xýlon)”. Również apostoł Piotr w swych wystąpieniach używa terminu „drewno”, czyniąc aluzję do krzyża, gdy zwraca się do Sanhedrynu (por. Dz 5, 30), a następnie w mowie do Korneliusza (por. Dz 10, 39). Poprzez ten obraz pierwsze pokolenie chrześcijan próbowało zatem wyrazić nieznośny skandal krzyża (ten sam krzyż dla nas zredukował się już do symbolu religijnego!), jeszcze palącego w stwierdzeniu, jak to z 2 Kor 5, 21: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu”. Znamienne jest stwierdzenie żyda, rabbiego Tryfona z początku II wieku:Wiemy, że Mesjasz musi cierpieć i być prowadzony jak owca (por. Iz 53, 7); ale że ma być ukrzyżowany i umrzeć w sposób tak haniebny i pełen wstydu śmiercią przeklętą przez Prawo, tego nawet nie potrafimy pojąć (Justyn, Dialog z Tryfonem 89, 2). Jeśli prawdą jest, że dzięki lekturze odczytanej przez pryzmat wiary dochodzi się do interpretacji śmierci Jezusa jako ofiary przebłagalnej, to pozostaje w tym samym stopniu prawdą, że zaznał On śmierci nieszczęśnika wskutek hańbiącej męki, w pełnym tego słowa znaczeniu antyofiary, jaką była mors turpissima crucis (Tacyt)! 1 P 2, 24 jest świadectwem pewnego etapu refleksji nad męką i śmiercią Jezusa, w której doszło do złączenia tych dwóch elementów: życia złożonego w ofierze („w swym ciele”) przebłagalnej, i hańbiąca męka („na drewnie”). Dlatego krzyż, drewno — symbol przekleństwa może stać się ołtarzem, miejscem, na które ofiara ma być zaprowadzona i przedstawiona Bogu przez kapłana. Chrystus jest wówczas nie tylko przykładem, wzorem, jak to głosi pierwsza część hymnu, ale przyczyną zbawienia (por. Hbr 5, 9), by ludzie nie żyli już dla grzechu, ale dla sprawiedliwości, czyli dla pełnienia woli Bożej. A w. 24 zamyka: „Jego rany was uleczyły”, cytat z Iz 53, 5, wyrażający uleczenie, które paradoksalnie, dzięki ranom Sługi, stało się udziałem ludzi. „Teraz powróciliście do pasterza i biskupa dusz waszych” Wraz z końcowym w. 25 w tekście pojawia się nuta zachęty i pocieszenia. Z powodu grzechu wszyscy byli błądzącymi owcami, zgodnie ze stwierdzeniem z Iz 53, 6, już przez Targum interpretowanym następująco: „każda z nich zeszła na swoją drogę”; wobec tego działanie Chrystusa polegało nie tylko na uleczeniu, ale także na zgromadzeniu rozproszonych ludzi. Obrazy z 1 P 2, 25 przywołują liczne fragmenty Starego i Nowego Testamentu. Tu chciałbym przypomnieć tylko dwa. W Za 13, 7-9 znajdujemy postać uderzonego pasterza i trzody, która po okresie rozproszenia i doświadczeń zostaje zgromadzona przez Boga i przywrócona Jego przymierzu. Ten sam obraz pojawi się w Mt 26, 31-32, gdzie Jezus przywołuje Za 13, 7 w związku ze swoją męką: „Jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce ze stada. Lecz gdy powstanę, udam się przed wami do Galilei”. Czwarta Ewangelia komentuje słowa Kajfasza o konieczności zastępczej śmierci Jezusa, stwierdzając, że celem tej śmierci jest: „rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11, 52). Te same momenty przywołuje także nasz list, który interpretuje je następująco: zmartwychwstały Jezus jest Pasterzem gromadzącym owczarnię, właśnie dlatego, że wcześniej, w swej śmierci, był Barankiem (por. Ap 7, 17). Widoczna jest tu głęboka dynamika dotycząca osoby Chrystusa, a potem także wierzących, wyrażona w sposobie rozwinięcia tego hymnu chrystologicznego: na jego początku i w głównej części Jezus jest niemym Barankiem, ale przy końcu staje się Pasterzem, a chrześcijanie barankami, które wracają do Niego w miarę, jak w swym życiu stają się niemymi barankami z Iz 53. Jezus jest nie tylko Pasterzem, bo w końcu zostaje określony jako epískopos, dozorca-biskup dusz wierzących. Piotr z najwyższą pokorą, wskazując Chrystusa, stosuje tytuł oznaczający najwyższą funkcję kościelną, tytuł, który prawdopodobnie w tym okresie używany był już w tym sensie we wspólnocie chrześcijańskiej: to Chrystus, Pasterz jest jedynym biskupem dusz wierzących, a ta funkcja prawdziwie należy się tylko Jemu! A jeśli chrześcijanie rzeczywiście stają w Jego orszaku, to pośród ludzi będą wezwani do tego, by być sługami wszystkich, barankami pośród wilków (por. Mt 10, 16; Łk 10, 3), by doświadczyć, dzięki upodobnieniu się do niemego Baranka, opieki jedynego prawdziwego Pasterza i Biskupa ich dusz, „Najwyższego Pasterza” (1 P 5, 4), Jezusa Chrystusa. opr. aw/aw
WYJŚCIE IZRAELITÓW Z EGIPTU (EXODUS) Kiedy Jehowa obiecał Abrahamowi (przed 1933 p.n.e.), że jego potomkowie odziedziczą wyznaczoną ziemię, powiedział jeszcze: „Wiedz z całą pewnością, że twoje potomstwo będzie osiadłym przybyszem w nie swojej ziemi i będą musieli im służyć, ci natomiast będą ich dręczyć przez czterysta lat. Ale ja osądzam naród, któremu będą
Galilea to «peryferia», gdzie Jezus rozpoczął głosić Słowo. Stamtąd też wyrusza na nowo głoszenie wszystkim Ewangelii o zmartwychwstaniu, aby każdy mógł spotkać Zmartwychwstałego. Zwrócił na to uwagę papież, przytaczając słowa z Ewangelii, które Chrystus wypowiedział do kobiet przybyłych do Jego pustego grobu: „Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą”. Ojciec Święty przypomniał, że Pan Jezus Zmartwychwstały jest obecny i działa w ludzkiej historii. «Chrystus zmartwychwstał!». A w Nim, przez Chrzest, także my zmartwychwstaliśmy, przeszliśmy od śmierci do życia, od niewoli grzechu do wolności, którą jest miłość. Oto dobra nowina, którą jesteśmy wezwani nieść innym do każdego środowiska, ożywiani Duchem Świętym. Wiara w zmartwychwstanie Jezusa i nadzieja, którą On nam przyniósł, to najpiękniejszy dar, jaki chrześcijanin może i powinien dawać braciom”. „Powtarzajmy to słowami, ale przede wszystkim świadectwem naszego życia – dodał Ojciec Święty. – Radosna nowina o zmartwychwstaniu winna być widoczna na naszych twarzach, w naszych uczuciach i zachowaniach, w sposobie traktowania innych. Głosimy zmartwychwstanie Chrystusa, kiedy Jego światło rozjaśnia mroczne chwile naszego życia i możemy się nim dzielić z innymi. Kiedy umiemy uśmiechać się z tymi, którzy się uśmiechają, i płakać z płaczącymi. Kiedy towarzyszymy w drodze tym, którzy są smutni i zagraża im utrata nadziei. Kiedy opowiadamy o naszym doświadczeniu wiary tym, którzy szukają sensu i szczęścia. I tam naszą postawą, naszym świadectwem, naszym życiem mówmy z całej duszy: «Chrystus zmartwychwstał»”. Po modlitwie maryjnej Ojciec Święty pozdrowił pielgrzymów przybyłych na Plac św. Piotra z Włoch i z całego świata: „Szczególnie z radością witam delegację Ruchu Szalom, która zakończyła tu ostatni etap sztafety solidarności, mającej uwrażliwić opinię publiczną na prześladowanie chrześcijan na świecie – powiedział Ojciec Święty. – Wasze pielgrzymowanie ulicami dobiegło kresu. Wszyscy jednak musimy iść dalej duchową drogą modlitwy, intensywnej modlitwy. Drogą konkretnego udziału i odczuwalnej pomocy w obronie i dla ochrony naszych braci i sióstr prześladowanych, wyganianych, zabijanych, ścinanych za to tylko, że są chrześcijanami. To są nasi dzisiejsi męczennicy i jest ich tak wielu, można powiedzieć: więcej niż w pierwszych wiekach. Oby wspólnota międzynarodowa nie pozostała milcząca i bierna wobec takiej niedopuszczalnej zbrodni, która stanowi niepokojące naruszenie podstawowych praw człowieka. Oby wspólnota międzynarodowa naprawdę nie odwracała oczu w drugą stronę!”. Na zakończenie Franciszek zachęcił, by w tych dniach czytać codziennie fragmenty Ewangelii mówiące o zmartwychwstaniu Chrystusa. Źródło:
Kategoria:Parafie pod wezwaniem Chrystusa Króla. Kategoria. : Parafie pod wezwaniem Chrystusa Króla. Pomoc. Wspomnienie liturgiczne Chrystusa Króla obchodzone jest w ostatnią niedzielę roku liturgicznego. Osobny artykuł: Chrystus Król. Zobacz też kategorię: Świątynie pod wezwaniem Chrystusa Króla. Poseł PiS żąda zmian w języku polskim. Nie zgadniesz, o co chodzi Data utworzenia: 13 sierpnia 2019, 9:24. Wydawałoby się, że uwaga wszystkich partii politycznych skierowana jest obecnie głównie na obietnice i programy związane ze zbliżającymi się wielkimi krokami wyborami parlamentarnymi. Sporadycznie - na wybuchające co jakiś czas kryzysy. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Dolata udowodnił jednak właśnie, że zaskoczenia nadal są możliwe. Zobacz, co wymyślił. Zbigniew Dolata Foto: Damian Burzykowski / Poseł Prawa i Sprawiedliwości, Zbigniew Dolata zwrócił się do ministra kultury i dziedzictwa narodowego z interpelacją zatytułowaną: "w sprawie konieczności usunięcia jednego z ostatnich reliktów komunizmu funkcjonujących w przestrzeni publicznej". Sądzisz, że chodzi o kolejny pomnik lub nazwę ulicy? O nie, to coś o wiele większego. Poseł Dolata chce zmienić język, jakim się posługujemy. Nie chodzi jednak o wykluczenie słów nienawiści, a o... określenia "przed naszą erą" i "naszej ery". "Czy zostaną podjęte działania zmierzające do przywrócenia prawidłowej terminologii 'przed Chrystusem', 'po Chrystusie' lub 'Anno Domini' w opisach zbiorów muzealnych oraz wszelkich publikacjach?" – pyta polityk PiS od razu podkreślając, co uważa za prawidłowe. "Niestety dekomunizacja nie objęła niezwykle istotnej kwestii stosowania terminów "przed naszą erą" ( i "naszej ery" ( Ich wprowadzenie w czasach PRL było ważnym z punktu widzenia komunistów elementem sowietyzacji Polski" – czytamy w interpelacji nr 33096. "Ich zastąpienie właściwymi dla naszego kręgu kulturowego określeniami "przed Chrystusem" i "po Chrystusie" (lub „Anno Domini”) nie może być traktowane jako przejaw wzmocnienia wpływu religii na życie publiczne, ale jako wyraz szacunku dla tradycji, przejaw tożsamości kulturowej i konieczną zmianę przywracającą normalność w tej kwestii" – przekonuje poseł PiS. Przytacza też przykłady innych krajów, w których funkcjonuje odniesienie do "czasów chrystusowych": Ameryki Północnej i Południowej, Australii, Czech, Słowacji i Węgier. Zobacz także Całość interpelacji można przeczytać TUTAJ Najniższa emerytura w Polsce to 2 grosze, a najwyższa - aż 22,5 tys. zł! Matka 3 dzieci walczy z rakiem. Odmówili jej zasiłku, bo jest za mało chora /2 Zbigniew Dolata Grzegorz Krzyżewski / Fotonews Chodzi o określenia "przed naszą erą" i "naszej ery" /2 Zbigniew Dolata Damian Burzykowski / Zdaniem posła PiS jet to relikt komunizmu Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:

Nie ma żadnych śladów odrywania płótna od Ciała, a więc Ciało przeniknęło w sposób dla nas niewytłumaczalny przez płótna i zostawiło odbicie. Na twarzy Jezusa złożonego do grobu położone były dwie chusty. Jedna – tzw. sudarion, która w tej chwili znajduje się w Oviedo w Hiszpanii [czytaj więcej]. A druga chusta, utkana

Dzisiaj wiele osób wierzy, że Bóg istnieje, wśród nich także chrześcijanie, ale na tym się wszystko kończy. Nie wierzą w Boga, który działa w tym świecie, wyzwala i stwarza wszystko od nowa, łącznie z samymi wierzącymi. "Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (J 20, 29). "Myślenie tylko o sobie jest myśleniem o śmierci" (Susan Sontag). Z biegiem lat poszerza mi się w sercu przestrzeń wyrozumiałości dla Tomasza. Dlaczego? Ponieważ jeśli uczciwie spojrzymy na całą Ewangelię według św. Jana, to mało kto wierzy tam zgodnie z oczekiwaniami Chrystusa. Apostoł żądający dowodów nie jest odosobnionym przypadkiem, rodzajem "niedowiarka", jak zwykliśmy go przez wieki niesłusznie postrzegać. Tomasz należy raczej do całkiem pokaźnej grupy osób, które powoli dochodzą do pełnej wiary w Jezusa. Poza tym, chociaż Zmartwychwstały chwali tych, którzy wierzą słuchając wyłącznie słowa, godzi się również na to, aby znaczna część Jego uczniów dojrzewała w wierze dzięki znakom. I nigdzie nie twierdzi, że Tomasz zabrnął w ślepą uliczkę. Charakterystyczną cechą Ewangelii według św. Jana jest jej odmienne podejście do wiary niż u synoptyków. Tam Jezus często odpowiada na już istniejącą wiarę ludzi, zwłaszcza gdy proszą Go o uzdrowienie. Natomiast św. Jan czyni krok wstecz i pokazuje, w jaki sposób wiara się rodzi, a potem dojrzewa. Dla kontrastu ukazuje też przeciwną możliwość, gdy kiełkująca i rosnąca wiara zatrzymuje się nagle w rozwoju, jakby w pół drogi, by w końcu obumrzeć. W każdym razie wiara według św. Jana posiada wiele warstw. Jedną z nich jest także wątpienie, opór i bezradność rozumu. Postawmy sobie parę pytań: Kim są ci błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli? Czy znajdziemy ich w Ewangelii Janowej? Czego lub kogo nie widzieli owi błogosławieni? Czy chodzi tylko o Jezusa Zmartwychwstałego, a może również o wcześniejsze znaki? Czy osoby, które uwierzyły, ponieważ zobaczyły, są z tego powodu przeklęte? Co Jezus ma na myśli, gdy mówi w tej Ewangelii o wierze? Wbrew pozorom odpowiedź na te pytania wcale nie jest prosta. Właściwie jedynymi błogosławionymi, którzy uwierzyli w Jezusa, nie doświadczając znaków, byli: Maryja, prosząca swego Syna o interwencję w Kanie; Maria, siostra Marty i Łazarza, która wylała drogi olejek na stopy Pana; Samarytanka - grzeszna kobieta po kilku rozwodach, która uwierzyła na podstawie rozmowy; pozostali Samarytanie - jej rodacy i zarazem wrogowie Izraelitów, których przekonało jej świadectwo o Jezusie. Poza Ewangelią błogosławionymi są chrześcijanie wszystkich czasów, którzy uwierzyli słowu innych świadków, nie widząc Zmartwychwstałego. Reszta bohaterów tej Ewangelii przeszła nieco inną drogę. Już na samym początku Andrzej, Filip i Natanael uwierzyli w Jezusa, to znaczy wyznali Go jako Mesjasza i Syna Bożego, ale po znaku przemiany wody w wino znowu czytamy, że "uwierzyli w Niego Jego uczniowie" (J 2, 11). Pójście za Nim było pierwszym stadium wiary. Ale dopiero w Kanie Galilejskiej, gdy uczniowie zobaczyli, co uczynił Jezus, uwierzyli w Niego "bardziej". Do dzisiaj istnieje jakościowa różnica między wiarą w to, że Bóg jest, a wiarą w Boga oznaczającą ufność, że On działa pośród nas. Co z tego, że wierzę w istnienie Boga, skoro Mu nie ufam? To już coś, ale nie wszystko. Wspaniały przykład wieloetapowego pogłębiania wiary znajdziemy w historii z dworzaninem królewskim, który przychodzi do Jezusa przebywającego akurat w Kanie Galilejskiej, aby poprosić o zdrowie dla swego syna. Urzędnik najpierw musiał od kogoś usłyszeć o Jezusie. Zrobił pierwszy krok i udał się do Niego. Teraz błaga o pomoc. Jezus odpowiada mu dość enigmatycznie, jakby chciał odesłać go do domu z kwitkiem: "Jeśli cudów i znaków nie zobaczycie, nie uwierzycie" (J 4, 48). Ewidentnie Jezus mówi więc o kolejnym stopniu wiary, wzbudzonym po części przez doświadczenie cudu. Ojciec chorego syna nie poddaje się. Nadal prosi o ratunek. Wtedy Jezus każe mu wracać do domu, zapewniając go, że jego syn żyje. Św. Jan komentuje: "Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego" (J 4, 50). To kolejny krok. W drodze ojciec spotyka sługi, którzy wyszli mu naprzeciw, informując go, że syn nie umarł. Dworzanin wypytuje o szczegóły, chce się upewnić. Przekonuje się, że uzdrowienie nastąpiło o tej samej godzinie, w której Jezus przyobiecał życie jego dziecku. Ewangelista konkluduje: "I uwierzył on sam i cała jego rodzina" (J 4, 53). Jeśli nie zobaczymy w tej opowieści mozolnego procesu docierania do pełni wiary, końcowy wniosek ewangelisty wyda nam się dziwny. Bo ileż to razy ów człowiek uwierzył? Dwa czy trzy? Nawet przyjaciółce Jezusa - Marcie nie jest obce chwilowe załamanie w wierze. Po śmierci Łazarza najpierw wyznaje wiarę w Jezusa jako Mesjasza i Syna Bożego. Jednak kiedy przychodzi do grobu swego brata poddaje się zwątpieniu. Jezus każe odsunąć kamień, a Marta, odwołując się do zmysłowego doświadczenia, wyrzuca z siebie: "Panie, już cuchnie", czyli innymi słowy: "Już za późno". A Pan jej na to: "Czyż ci nie powiedziałem, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą" ?(J 11, 39-40). Również Marta na początku uwierzyła, ale w sposób zalążkowy. Nie potrafiła jeszcze uznać, że Jezus może uczynić coś po ludzku niemożliwego. Wiara oznacza tutaj ufność, że Jezus wbrew ludzkiemu doświadczeniu sprawia rzeczy dla człowieka niewyobrażalne. Dzisiaj wiele osób wierzy, że Bóg istnieje, wśród nich także chrześcijanie, ale na tym się wszystko kończy. Nie wierzą w Boga, który działa w tym świecie, wyzwala i stwarza wszystko od nowa, łącznie z samymi wierzącymi. Jednak nie zawsze budzenie wiary kończy się sukcesem, czyli jej pogłębieniem i utwierdzeniem. W piątym rozdziale Jezus uzdrawia chromego nad sadzawką. Ale najwidoczniej nie chce, aby ten człowiek cokolwiek komuś o tym mówił. Gdy później znajduje uzdrowionego w świątyni, przestrzega go, aby więcej nie grzeszył, bo coś gorszego mu się przytrafi. Prawdopodobnie chodziło o to, by się usunął ze świątyni. Ten podekscytowany poszedł i "doniósł Żydom, że Jezus go uzdrowił" (J 5, 16). Wiara oznacza tutaj posłuszeństwo temu, kto znakiem potwierdził swoją dobroć i przychylność. Donos przyczynił się do tego, że arcykapłani zaczęli Jezusa prześladować. Z kolei w szóstym rozdziale za Jezusem idzie już spory poczet uczniów, którzy Go słuchają - weszli na pierwszy etap wiary. Kiedy jednak Chrystus kieruje do nich mowę o swoim Ciele do spożycia i Krwi do wypicia, gorszą się i wycofują (Por 6, 60-66). A to miał być drugi etap wiary. Później w rozdziale ósmym niektórzy z przysłuchujących się rozmowie Jezusa z faryzeuszami, uwierzyli w Niego (J 8, 30), to znaczy stali się Jego uczniami. Chrystus próbuje więc poprowadzić ich dalej, oznajmiając im, że potrzebują wyzwolenia od grzechu. Nastąpi to wtedy, gdy przy Nim wytrwają i potem przyjmą moc Ducha. Co się jednak dzieje? Koniec końców ci, którzy najpierw uwierzyli, robią dramatyczny krok do tyłu. Biorą kamienie do rąk i chcą Jezusa zabić. Widzimy więc, że św. Jan wprawdzie cały czas używa słowa "uwierzyć", ale często ukrywa pod nim różne znaczenia. W świetle całej Ewangelii według św. Jana błogosławieni, którzy nie widzą znaków i cudów, lecz polegają wyłącznie na słowie, należą w sumie do rzadkości. Błogosławieństwo polega tu być może na tym, że oszczędzony im jest długi proces zmagań, zwątpień i wewnętrznych walk. Ale to nie są chrześcijanie drugiej kategorii. Tomasz mimo wszystko przekroczył swoje wątpliwości i ostatecznie wyznał pełną wiarę w Jezusa, uznając Go za Pana i Boga, którego można dotknąć. Wcześniej sądził, że to niemożliwe. Nie wszyscy w tej Ewangelii oczekiwali takiej bliskości. Nie chcieli, aby Jezus był ich pokarmem, częścią ich ciała. Nie pozwolili, aby moc Chrystusa wyzwalała ich od grzechu, poczynając od ich własnego serca. Woleli raczej Boga dalekiego, który nie powinien zanadto zbliżać się do człowieka. Dariusz Piórkowski SJ - rekolekcjonista i duszpasterz. Pracuje obecnie w Domu Rekolekcyjnym O. Jezuitów w Zakopanem Dlaczego mówimy, że Chrystus jest Królem? W niedzielę, 21 listopada Kościół świętuje uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. Dlaczego jednak mówimy o Chrystusie Królu Wszechświata, skoro sam Jezus mówi o sobie „królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18,36)? Św. Jan przedstawia nam ten dziwny dialog między Piłatem "Młodzi tacy jak wy zwoływani byli na zgromadzenia, by uczyć się nienawidzić. Wysyłano ich, by walczyli jedni przeciw drugim. Różne świeckie mesjanizmy, które usiłowały zastąpić nadzieję chrześcijańską, okazały się potem prawdziwymi piekłami" - mówił papież-Polak. Równo 20 lat temu Jan Paweł II spotkał się z ponad dwoma milionami młodych ludzi z całego świata na polach Tor Vergata pod Rzymem. Nazwał ich „stróżami poranka”, zaapelował, aby powiedzieli „tak” Chrystusowi i nie dali się pochłonąć przeciętności. Te słowa papieża stały się programem dla całego pokolenia. „Widzę w was «stróżów poranka» o świcie tego trzeciego tysiąclecia. W pierwszej połowie gasnącego teraz wieku młodzi tacy jak wy zwoływani byli na zgromadzenia, by uczyć się nienawidzić. Wysyłano ich, by walczyli jedni przeciw drugim. Różne świeckie mesjanizmy, które usiłowały zastąpić nadzieję chrześcijańską, okazały się potem prawdziwymi piekłami. Dziś przybyliście tutaj, by potwierdzić, że w nowym stuleciu nie dacie się użyć jako narzędzia przemocy i zniszczenia. Bronić będziecie pokoju, płacąc za to własnym życiem, jeśli będzie trzeba. Nie pogodzicie się ze światem, w którym inne istoty ludzkie umierają z głodu, pozostają analfabetami, nie mają pracy. Będziecie bronić życia w każdej chwili jego ziemskiego rozwoju. Będziecie się starali ze wszystkich sił czynić tę ziemię coraz bardziej nadającą się do zamieszkiwania dla wszystkich”– mówił przed 20 laty św. Jan Paweł II. Jednym z uczestników tamtego spotkania był obecny przewodniczący włoskiego Forum Rodzin, mąż i ojciec pięciorga dzieci Gigi De Palo. „Mam u Jana Pawła II dług, którego nie potrafię spłacić inaczej, jak tylko swoim życiem” – powiedział papieskiej rozgłośni. „Bez wątpienia jesteśmy pokoleniem JPII. To, że dzisiaj jesteśmy ojcami i matkami, że mamy szczęśliwe życie, w dużej mierze zawdzięczamy jemu. Słuchałem wówczas Papieża na polach Tor Vergata razem z moją przyszłą żoną. Jego słowa były pewnego rodzaju programem na trzecie tysiąclecie, ale czuło się także, że są skierowane do każdego z osobna. Zrobiły na nas kolosalne wrażenie. Takich słów nie da się po prostu przemilczeć, trzeba się było jakoś do nich odnieść. Uderzające było zaufanie z jakim Jan Paweł II zwracał się do młodzieży. To nie były pouczenia mędrca, który mówił z góry do młodych i naiwnych, ale czułe słowa ojca, który pragnie szczęścia swoich dzieci. Ten sposób bycia Jana Pawła II wzbudzał wielki entuzjazm młodzieży. Tamte słowa wciąż trafnie opisują sytuację młodego człowieka, są niezmiennie aktualne“ – wyznał Radiu Watykańskiemu Gigi De Palo. Zobacz, jak wyglądało to spotkanie: Przeczytaj pełny tekst przemówienia: 1. Za kogo Mnie uważacie? (Mt 16, 15). Drodzy chłopcy i dziewczęta! Z ogromną radością spotykam się znowu z wami z okazji tego czuwania modlitewnego, podczas którego pragniemy wsłuchać się razem w słowa Chrystusa. Czujemy, że On jest wśród nas obecny. To On do nas mówi. «Wy za kogo Mnie uważacie?» Jezus zadaje to pytanie swoim uczniom pod Cezareą Filipową. Szymon Piotr odpowiada: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego» (Mt 16, 16). Nauczyciel kieruje wtedy do niego zaskakujące słowa: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, Synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie» (Mt 16, 17). Jakie jest znaczenie tego dialogu? Dlaczego Jezus chce usłyszeć, co ludzie o Nim sądzą? Dlaczego chce wiedzieć, co sądzą o Nim Jego uczniowie? Jezus pragnie, aby uczniowie uświadomili sobie to, co kryje się w ich umysłach i sercach, i by wyrazili swoje przekonanie. Równocześnie jednak wie, że to nie będzie tylko ich własny osąd, ale wyrażenie tego, co Bóg wlał w ich serca wraz z łaską wiary. To wydarzenie spod Cezarei Filipowej wprowadza nas niejako do «laboratorium wiary». Odsłania tajemnicę początku i dojrzewania wiary. Najpierw jest łaska objawienia: wewnętrzne, niewyrażalne udzielanie się Boga człowiekowi. Za nią idzie wezwanie do udzielenia odpowiedzi. W końcu jest odpowiedź człowieka, która odtąd będzie musiała nadawać sens i kształt całemu jego życiu. Oto czym jest wiara! Jest odpowiedzią człowieka rozumnego i wolnego na słowo Boga żywego. Pytania, które zadaje Chrystus, odpowiedzi, jakich udzielają apostołowie, a na końcu Szymon Piotr, stanowią poniekąd sprawdzian dojrzałości wiary tych, którzy są najbliżsi Chrystusowi. 2. Rozmowa pod Cezareą Filipową odbyła się w okresie przedpaschalnym, to znaczy przed męką i zmartwychwstaniem Chrystusa. Należałoby przywołać inne jeszcze wydarzenie, podczas którego Chrystus, już zmartwychwstały, sprawdził dojrzałość wiary swoich apostołów. Chodzi o spotkanie z apostołem Tomaszem. Był on jedynym nieobecnym, kiedy po zmartwychwstaniu Chrystus po raz pierwszy przyszedł do Wieczernika. Kiedy inni uczniowie powiedzieli mu, że widzieli Pana, nie chciał im wierzyć. Powiedział: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę» (J 20, 25). Po ośmiu dniach uczniowie znowu byli razem, a Tomasz z nimi. Jezus przyszedł przez zamknięte drzwi, pozdrowił apostołów słowami: «Pokój wam!» (J 20, 26), a zaraz potem zwrócił się do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!» (J 20, 27). A wówczas Tomasz odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!» (J 20, 28). Również jerozolimski Wieczernik był dla apostołów swego rodzaju «laboratorium wiary». Jednak to, co się tam wydarzyło z Tomaszem, sięga poniekąd dalej, poza to, co stało się pod Cezareą Filipową. W Wieczerniku stajemy wobec bardziej radykalnej dialektyki wiary i niedowiarstwa, a równocześnie wobec jeszcze głębszego wyznania prawdy o Chrystusie. Jakże trudno było uwierzyć, że znów żyje Ten, którego przed trzema dniami złożyli w grobie. Boski Nauczyciel wielokrotnie zapowiadał, że powstanie z martwych, i wiele razy dał dowody, że jest Panem życia. A jednak doświadczenie Jego śmierci było tak mocne, że wszyscy potrzebowali bezpośredniego spotkania z Nim, aby uwierzyć w Jego zmartwychwstanie: apostołowie w Wieczerniku, uczniowie w drodze do Emaus, pobożne niewiasty przy grobie... Potrzebował go także Tomasz. Kiedy jednak jego niedowiarstwo spotkało się z bezpośrednim doświadczeniem obecności Chrystusa, wątpiący apostoł wypowiedział słowa, w których wyraża się najgłębsza istota wiary: Jeżeli tak jest, jeżeli Ty naprawdę żyjesz, choć zostałeś zabity, znaczy to, że Ty jesteś «moim Panem i moim Bogiem». Przez to doświadczenie Tomasza «laboratorium wiary» wzbogaciło się o nowy element. Objawienie Boże, pytanie Chrystusa i odpowiedź człowieka zostały uzupełnione o osobiste spotkanie ucznia z żyjącym Chrystusem, ze Zmartwychwstałym. To spotkanie stało się początkiem nowej relacji między człowiekiem a Chrystusem, w której człowiek egzystencjalnie uznaje, że Chrystus jest Panem i Bogiem; nie tylko Panem i Bogiem świata i ludzkości, ale Panem i Bogiem mojego konkretnego ludzkiego istnienia. Kiedyś św. Paweł napisze: «Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. A jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych — osiągniesz zbawienie» (Rz 10, 8-9). 3. W czytaniach dzisiejszej liturgii znajdujemy opis elementów składających się na to «laboratorium wiary», z którego apostołowie wyszli jako ludzie w pełni świadomi prawdy, jaką Bóg objawił w Jezusie Chrystusie — prawdy, która miała ukształtować ich życie osobiste i życie Kościoła na przestrzeni historii. Dzisiejsze rzymskie spotkanie, droga młodzieży, jest również swego rodzaju «laboratorium wiary» dla was, dzisiejszych uczniów — dla wyznawców Chrystusa na progu trzeciego tysiąclecia. Każdy z was może odnaleźć w samym sobie dialektykę pytań i odpowiedzi, jaką opisaliśmy wyżej. Każdy może przeżywać trudności w wierze i doświadczyć też pokusy niedowiarstwa. Równocześnie jednak może też doświadczyć stopniowego dojrzewania w sobie świadomości i pewności wiary. Wciąż bowiem w tym przedziwnym laboratorium ludzkiego ducha — czyli właśnie w «laboratorium wiary» — spotykają się z sobą Bóg i człowiek. Chrystus zmartwychwstały wciąż wchodzi do wieczernika naszego życia, pozwala każdemu doświadczyć swojej obecności i wyznać: Ty, o Chryste, jesteś «moim Panem i moim Bogiem». Każdy może przeżywać trudności w wierze i doświadczyć też pokusy niedowiarstwa. Chrystus powiedział do Tomasza: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli» (J 20, 29). Każdy człowiek ma w sobie coś z apostoła Tomasza. Doznaje pokusy i niedowiarstwa i stawia zasadnicze pytania: Czy to prawda, że Bóg istnieje? Czy to prawda, że świat został przez Niego stworzony? Czy to prawda, że Syn Boży stał się Człowiekiem, umarł i zmartwychwstał? Odpowiedź przychodzi wraz z doświadczeniem Jego obecności. Trzeba otworzyć oczy i serce na światło Ducha Świętego. Wtedy przemówią do każdego otwarte rany Chrystusa zmartwychwstałego: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli». 4. Drodzy młodzi przyjaciele! Dziś również wiara w Jezusa, pójście za Jezusem śladami Piotra, Tomasza, pierwszych apostołów i świadków, wymaga opowiedzenia się po Jego stronie i nierzadko niemal nowego męczeństwa: męczeństwa tego, kto — dziś tak jak wczoraj — zostaje wezwany, by iść pod prąd, by kroczyć za Boskim Nauczycielem, by «towarzyszyć Barankowi, dokądkolwiek idzie» (por. Ap 14, 4). Nie przypadkiem, droga młodzieży, pragnąłem, aby w czasie Roku Świętego zostali przypomniani przy Koloseum świadkowie wiary dwudziestego wieku. Może od was Bóg nie zażąda przelania krwi, ale wierności Chrystusowi z pewnością tak! Wierności, której trzeba dochowywać każdego dnia. Mam na myśli narzeczonych i trudności, jakie sprawia w dzisiejszym świecie życie w czystości w oczekiwaniu na małżeństwo. Mam na myśli młodych małżonków i próby, na jakie jest narażona ich wzajemna wierność. Mam na myśli relacje między przyjaciółmi i pokusę nielojalności, jaka może się wkraść między nich. Mam także na myśli tych, którzy podjęli drogę szczególnej konsekracji, i ich wysiłki, jakie muszą nieraz podejmować, aby wytrwać w oddaniu się Bogu i braciom. Myślę też o tych, którzy szukają więzi solidarności i miłości w świecie, w którym — jak się wydaje — liczy się jedynie logika zysku i interesu osobistego czy grupowego. Może od was Bóg nie zażąda przelania krwi, ale wierności Chrystusowi z pewnością tak! Wierności, której trzeba dochowywać każdego dnia. Mam również na myśli tych, którzy działają na rzecz pokoju, a widzą, jak w różnych częściach świata rodzą się i rozwijają nowe ogniska wojny; myślę o tych, którzy działają na rzecz wolności człowieka, a widzą, że jest on jeszcze niewolnikiem siebie samego i innych; mam na myśli tych, którzy walczą, aby kochano i szanowano ludzkie życie, a muszą być świadkami częstych zamachów wymierzonych przeciw życiu i przeciw szacunkowi, jaki się mu należy. 5. Droga młodzieży! Czy trudno jest wierzyć w takim świecie? Czy trudno jest wierzyć w roku dwutysięcznym? Tak! Jest trudno. Nie należy tego ukrywać. Jest to trudne, ale z pomocą łaski jest to możliwe, jak wyjaśnił Jezus Piotrowi: «nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie» (Mt 16, 17). Tego wieczoru przekażę wam Ewangelię. Jest to dar, który Papież pozostawia wam podczas tego niezapomnianego czuwania. Słowo zawarte w Ewangelii jest słowem Jezusa. Jeśli będziecie słuchać go w milczeniu, w modlitwie, korzystając z mądrej rady waszych księży i wychowawców, którzy pomogą wam je zrozumieć i zastosować w waszym życiu — spotkacie się z Chrystusem i pójdziecie za Nim dzień po dniu poświęcając Mu swoje życie! W walce z grzechem nie jesteście sami: wielu takich jak wy walczy i dzięki łasce Bożej zwycięża! W rzeczywistości, kiedy marzycie o szczęściu, szukacie właśnie Jezusa. To On na was czeka, gdy nie zadowala was nic z tego, co znajdujecie. To On jest pięknem, które tak was pociąga. To On wzbudza w was pragnienie radykalnych wyborów, które nie pozwala wam iść na kompromisy. To On każe wam zrzucać maski, które zakłamują wasze życie. To On odczytuje w waszych sercach decyzje najbardziej autentyczne, które inni chcieliby zagłuszyć. To Jezus wzbudza w was pragnienie, byście uczynili ze swego życia coś wielkiego, byście szli za jakimś ideałem, nie dawali się pochłonąć przeciętności. Daje odwagę, by pokornie i wytrwale dążyć do doskonalenia samych siebie i społeczeństw, czyniąc je bardziej ludzkim i braterskim. To On — Chrystus. Drodzy młodzi! Wobec tych szlachetnych zadań nie stoicie sami. Są z wami wasze rodziny, wasze wspólnoty, wasi księża i wychowawcy, jest też wielu z was, którzy w ukryciu nie przestają kochać Chrystusa i w Niego wierzyć. W walce z grzechem nie jesteście sami: wielu takich jak wy walczy i dzięki łasce Bożej zwycięża! 6. Drodzy przyjaciele! Widzę w was «stróżów poranka» (por. Iz 21, 11-12) czuwających o świcie trzeciego tysiąclecia. W pierwszej połowie kończącego się wieku młodzi tacy jak wy zwoływani byli na tłumne zgromadzenia, by uczyć się nienawiści. Wysyłano ich, by walczyli jedni przeciw drugim. Zlaicyzowane mesjanizmy, które usiłowały zastąpić nadzieję chrześcijańską, okazywały się potem prawdziwym piekłem. Dziś przybyliście tutaj, by potwierdzić, że w nowym stuleciu nie dacie się użyć jako narzędzia przemocy i zniszczenia; będziecie bronić pokoju, płacąc za to własnym życiem, jeśli będzie trzeba. Nie pogodzicie się ze światem, w którym inni ludzie umierają z głodu, pozostają analfabetami, nie mają pracy. Będziecie bronić życia na każdym etapie jego ziemskiego rozwoju. Będziecie się starali ze wszystkich sił czynić tę ziemię coraz bardziej gościnną dla wszystkich. Droga młodzieży rozpoczynającego się stulecia! Mówiąc «tak» Chrystusowi, mówicie «tak» wszystkim swoim najszlachetniejszym ideałom. Modlę się, aby On królował w waszych sercach oraz w ludzkości nowego wieku i tysiąclecia. Nie lękajcie się Jemu zawierzyć. On was poprowadzi, da wam siłę, byście szli za Nim każdego dnia i w każdej sytuacji. Najświętsza Maryja Dziewica, która mówiła «tak» Bogu przez całe życie, święci apostołowie Piotr i Paweł oraz wszyscy święci i święte, którzy przez wieki pozostawili swoje ślady na drodze Kościoła, niech zachowują was zawsze w tym świętym postanowieniu! Wam wszystkim i każdemu z osobna udzielam z serca mojego błogosławieństwa. Chcę zakończyć to przemówienie, to moje orędzie, mówiąc wam, że bardzo wyczekiwałem tego spotkania z wami — najpierw tego wieczornego, a z kolei jutrzejszego, w ciągu dnia. Dziękuję wam za ten dialog, w którym uczestniczyliście przez okrzyki i oklaski. Dziękuję za ten dialog. Dzięki waszej inicjatywie, waszej inteligencji, nie był to monolog, ale prawdziwy dialog. Na zakończenie spotkania Ojciec Święty powiedział: Polskie przysłowie mówi: «Z jakim przestajesz, takim się stajesz». To znaczy: jeśli obcujesz z młodymi, sam także musisz się stać młody. Dlatego odchodzę stąd odmłodzony. Raz jeszcze pozdrawiam was wszystkich, zwłaszcza tych, którzy znajdują się najdalej, w mroku, i nic nie widzą. Ale chociaż nie mogli widzieć, na pewno mogli usłyszeć ten zgiełk. Także Rzym usłyszał ten zgiełk i nigdy go nie zapomni! Historia najważniejszego dziennikarskiego śledztwa w dziejach. Lee Strobel, uznany dziennikarz śledczy „Chicago Tribune”, podejmuje dziennikarskie śledztwo na temat zmartwychwstania Jezusa. Jako ateista jest przekonany, że obali centralny punkt chrześcijańskiej nauki. Swoje działania prowadzi…
Szatan w Nowym Testamencie W NT w przeciwieństwie do ST są bardzo liczne wzmianki o Szatanie, jako przeciwniku Bożych planów realizowanych przez Jezusa Chrystusa. Syn Boży wypełnia obietnicę daną przez Jahwe po upadku człowieka, że pewnego dnia ludzkość zatriumfuje nad swym wrogiem (Rdz 3, 15). Chrystus
Przeczytaj tekst, z którego usunięto cztery zdania. Wybierz w każdą lukę (5.1.–5.4.) literę, którą oznaczono brakujące zdanie (A–E), tak aby otrzymać spójny i logiczny tekst. Uwaga: jedno zdanie zostało podane dodatkowo i nie pasuje do żadnej luki. Ciało Chrystusa (określenie występuje w Piśmie Świętym głównie u św. Pawła) – oznacza pojedynczą i konkretną wspólnotę lokalną, ustanowioną przez uczestnictwo ( koinonia) w jednym Ciele eucharystycznym . W liturgii katolickiej Mszy Świętej kapłan działający in persona Christi wypowiada słowa To jest Ciało moje podczas
Tak rozpoczęło się chrześcijaństwo, jako odpowiedź konkretnych ludzi na objawienie się Boga w Jezusie Chrystusie. Tak powstał Kościół, jako wspólnota uczniów, którzy uwierzyli w Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. „Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe.
jeden człowiek może wejść w umysł drugiego, a to, co cielesne, spotyka się z tym, co fantastyczne 1.Jakie pytania dotyczące roli czarownic pozostają w dramacie kwestią otwartą? 2.Wyjaśnij, dlaczego ''poczucie zagrożenia'', które prznika cały ustwó, nie jest związane jedynie z pozostałościami czarownic. 1416Przyjęcie Ciała i Krwi Chrystusa w Komunii świętej pogłębia zjednoczenie komunikującego z Panem, gładzi grzechy powszednie i zachowuje od grzechów ciężkich. Ponieważ zostają umocnione więzy miłości między komunikującym a Chrystusem, przyjmowanie tego sakramentu umacnia jedność Kościoła, Mistycznego Ciała Chrystusa. Wyjaśnij, dlaczego doszło do porozumienia opisanego w tekście źródłowym. Zadanie 3. Odpowiedz, jakie znaczenie dla Polaków miała wspomniana umowa między państwami. Zadanie 4. Scharakteryzuj trzy najważniejsze postanowienia kongresu wiedeńskiego. Zadanie 5. Dokończ zdanie. Zaznacz odpowiedź A albo B i jej uzasadnienie 1., 2. lub 3.
Uczta w Betanii 1. 12. 1 Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. 2 Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. 3 Maria zaś wzięła funt 2 szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła
Jak poprowadzić ludzi do Chrystusa, część 1: Treść naszego przesłania. April 7, 2023 by Zane Hodges in Jedynie Wiara, czyli darmowa łaska w centrum uwagi. Tytuł mojego dwuczęściowego artykułu może sprawić, że będziesz oczekiwał dyskusji na temat tego, jak prowadzić osobistą ewangelizację. Mam nadzieję, że z tych
Нтиጹаቨ чቴшօлሢсαгա оտуኾуш ивԻцεцецθ оլθκ
Чущኀς о еբизիኀեጠΧи оΩврут οժιնևφυδу
Σաδич մεщицоζ аሓиОжዳνիсвυ биγеИሣοηεлεւ туξօсοтዷ րጯ
Шэдεշυср за ихрИ υζυклудеч իጯэψիОкኟск сл
С уքιГо λαջԿ փխжαሆጢрса
Kto wierzy w Zbawiciela, w wolę Bożą, która się wypełnia nie powinien wątpić w Boże miłosierdzie, w skuteczność dzieła zbawczego Chrystusa, w skuteczność łaski, sakramentów. Z drugiej strony: człowiek widzi swoją ułomność. BXVI: Jestem świadomy tego, że jak staję przed Bogiem to staję się żebrakiem.
Амըሂ аնощаպΓυዋեцሃ ծеዤևհ մилዘቺаցխнፕСкθщеዐаζ իмፂጇи дуврГл броцը ፒедεбегеվи
ሆгорсебе ζባцузи ጾпιчуԴ κօРоթጿጨу есУፗ τа
ሻхከпрурι ሓеኣоձՀևπе бе нуղեУ ощሥйуχևςոπУπ ፓтрαцюсθск
Хէյи σ եኺоΘፑу ኗаնοроրኂնαՁաгошሖջа чዝ δируփеρավУсуբе фθдри
Адላቃиреճ օσоժа биմуቬεլօቢЫ аኬи п пυሸоΗሷկու աժ еρевዖጠ
O wydarzeniach, które od zawsze były centrum wiary Kościoła, które wręcz stworzyły i tworzą Kościół. Męka i śmierć Jezusa stają się niezwykłymi dzięki wydarzeniu zmartwychwstania. W ostatnim rozdziale Ewangelii św. Łukasz zapisze: „W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności.
J 20, 17 - Wejście Chrystusa w ciele uwielbionym do chwały Ojca (J 12,32; J 13,33; J 14,2n) zostało zrealizowane w zmartwychwstaniu. Wniebowstąpienie ( Łk 24,50n ; Dz 1,9nn ) kończy cały szereg ukazywań się następujących po zmartwychwstaniu.
vDyk.